jan0403 jan0403
61
BLOG

Odrobina egzotyki

jan0403 jan0403 Kultura Obserwuj notkę 0


Zapragnąłem odejść tym razem od przestrzeni kulturowej, po której poruszałem się w moich poprzednich notkach, wpadły mi bowiem w ręce dwie książki pochodzące z Sudanu. Trudno twierdzić, że będę pisać o literaturze sudańskiej, bo nie można tego zrobić, opierając się na dwóch książkach, w dodatku tego samego autora. Tym autorem jest At-Tajjib Salih, pisarz współczesny, aczkolwiek już nieżyjący, a owe dwie książki to jego niedługie powieści: Sezon migracji na Północ oraz Wesele Zajna. Uświadomiłem sobie zresztą przy tej okazji, jak wiele nieodkrytych rejonów czeka na choćby kilka chwil zainteresowania, jak małe czasem bywa pojęcie o świecie. Warto zatem odbyć tę króciutką podróż. Zaczynajmy.


Z przedmowy, napisanej przez tłumaczkę, J. Kozłowską, można się dowiedzieć, że literatura sudańska jeszcze przed II wojną światową to przede wszystkim przekazy ustne. Tym większe zdziwienie, kiedy czytamy powieści At-Tajjiba Saliha, okazuje się bowiem, że mamy do czynienia z prozą świetnie ukształtowaną tak pod względem kompozycji, jak i przyjętej konwencji, a sądząc po przekładzie również i na poziomie języka. Być może wynika to z faktu, że autor wiele lat swojego życia spędził poza Sudanem, między innymi w Europie, co zresztą jest widoczne w jego utworach, nie jest jednak ich skazą, a przeciwnie, dodaje wartości. A zestawienie tych dwóch książek? Naprawdę bardzo ciekawe, ponieważ jedna dotyka problemu zetknięcia sudańskiej natury człowieka z cywilizacją Europy, a druga opisuje życie sudańskiej społeczności, chociaż nie bez pewnej idealizacji, jak twierdzi tłumaczka.


Sezon migracji na Północ to historia człowieka, nieprzeciętnego człowieka, zaniesionego przez los do samego Londynu. To historia miłości, namiętności, a także tragizm ludzkiej egzystencji. Splotu dramatycznych wydarzeń i portretu osobowości bohatera nie powstydziłby się sam Szekspir, chociaż przyjęta metoda zupełnie inna. Odkrywanie człowieka następuje powoli, stopniowo, a na końcu i tak pozostaje niezgłębiona tajemnica. Akcja tej powieści toczy się wprawdzie w Sudanie, a jedynie retrospekcje przenoszą czytelnika do Egiptu, a przede wszystkim do Anglii, ale powieść ma w sobie wiele europejskości. I nie tylko chodzi o poszukiwanie prawdy o człowieku, bo to przecież bywa celem literatury niezależnie od czasu i miejsca. Rzecz dotyczy przede wszystkim szczególnego dekadenckiego klimatu, tak przecież charakterystycznego dla dwudziestowiecznej literatury europejskiej, a przynajmniej dla jej znaczącej części. Ten dekadentyzm, czasem wręcz nihilizm, bierze się z zetknięcia dzikiej fizyczności z normami obcej kultury. Tak przynajmniej się wydaje, bo o sądy wartościujące tutaj trudno, a perspektywa oceny ciągle się zmienia. Ten nastrój towarzyszy nam do samego końca powieści, a zakończenie dla niejednego czytelnika będzie pewnie niespodzianką, a dla niektórych być może i rozczarowaniem, i to bynajmniej nie z powodu walorów artystycznych.


Jeżeli Sezon migracji na Północ to dobra, wartościowa literatura, to Wesele Zajna spodobało mi się jeszcze bardziej. Tu już bowiem wchodzimy w świat typowej społeczności sudańskiej wsi gdzieś w zakolu Nilu. Jest to wprawdzie dla mnie twierdzenie nieweryfikowalne, ale nie przeszkadza to bynajmniej w przyjęciu tego świata takim, jakim opisał go autor. Widzimy więc społeczność z jednej strony mocno scementowaną, ale z drugiej strony o zaskakująco skomplikowanej strukturze. Umiejętność nakreślenia takiej struktury niewątpliwie świadczy o dojrzałości tej prozy. Posługując się dosyć oszczędną, żeby nie rzec ascetyczną formą, autor potrafi dostrzec wewnątrz tej społeczności liczne napięcia, animozje, ale też fascynacje. Obserwujemy zwyczaje tych ludzi, dyskretnie zaglądamy do ich domów. Poznajemy specyficzne poczucie humoru, wpisany w naturę bohaterów spryt, ale też ich mądrość i odpowiedzialność w ważnych sytuacjach życiowych. Mamy okazję wreszcie zaobserwować ich zróżnicowany stosunek do religii, do islamu, począwszy od postawy pobożności, tradycyjnej, ale w żadnym wypadku nie takiej, jaką znamy z popularnych przekazów, poprzez obojętność, aż po postawy kontestujące, niechętne. Nie brak tu bowiem również zachowań niezgodnych z zaleceniami religii, a alkohol spotykamy w niejednej sytuacji. I teraz najważniejsze, na tle tego realistycznego, niepozbawionego humoru obrazu autor nakreślił przecudną sylwetkę miejscowego odmieńca, tytułowego Zajna. Przetacza się przed nami niezwykła, pełna liryzmu, ale i komizmu historia, opowiedziana nie zawsze chronologicznie, historia nieco odrealniona, a jednak bardzo prawdziwa. Opowieść o Zajnie to chyba wyraz tęsknoty za niezwykłością, a może inaczej – tęsknoty za odnajdywaniem w naszym najbliższym, codziennym świecie czegoś, co łączy nasz świat ze sferą sacrum. A klimat? Trochę cudowności, trochę egzotyki. Myślę, że podobny klimat odnajdujemy w powieściach Marqueza. Ale to już może tylko moje subiektywne odczucie.


I jeszcze jedna sprawa. Przestrzeń obydwu powieści. Jeśli ktoś spodziewa się barwnych opisów sudańskich krajobrazów, poczuje się zawiedziony. Autor raczej skąpi nam topograficznych szczegółów. A mimo to czujemy jakąś zniewalającą obecność, jakąś siłę przyciągania. Skąd ona się bierze? Sądzę, że to Nil, cichy bohater tak jednej, jak i drugiej książki.


Czy zatem powieści At-Tajjiba Saliha nie mają żadnych słabych punktów? Pewnie mają. Ale po co o nich teraz pisać? Nie było moją ambicją napisanie pełnej recenzji. Chcę jedynie zachęcić do odbywania tego typu literackich podróży i odkrywanie tego, co jest nieznane.


jan0403
O mnie jan0403

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura